
Wyjazd był zaplanowany na 22 września. Podróż samolotem była krótka i przyjemna, a dla osób lecących pierwszy raz, pełna wrażeń. Po wylądowaniu, dojechaliśmy z przesiadkami do internatu. Pomogła nam w tym jedna z belgijskich koordynatorek, która czekała na nas na dworcu. Po zjedzeniu jakże pysznej kolacji, zabrałyśmy się do żmudnej pracy, tłumaczenia ankiet na język angielski. Pierwszym oficjalnym punktem programu mobilności był mecz piłki nożnej, oczywiście na świeżym powietrzu. Stworzył pierwszą okazję do nawiązania międzynarodowych znajomości. Szybko zaznajomiłyśmy się z Belgami, Rumunami oraz Turkami. Sport łączy ludzi! Po emocjonującym meczu, udaliśmy się do szkoły, opiekunowie mieli zebranie koordynatorów a młodzież poznawała szkolę. Po kolejnym odpoczynku zostałyśmy zabrane na zajęcia. Pierwsze z nich nauczyły nas jak zrobić z kartonów po napojach portfele, natomiast drugie polegały na wysłuchaniu ciekawego wykładu na temat samochodów hybrydowych oraz oglądania modelu takiego maleńkiego samochodziku, który jak dowiedziałyśmy się od nauczyciela, kosztował 1000 euro! Wieczorem odbyła się uroczysta powitalna kolacja, gdzie zacieśniły się nasze kontakty z Rumunami. Od tamtej pory każdy wieczór spędzaliśmy razem.
  
W drugim dniu czekało nas zwiedzanie pięknego miasta Brugia. Najpierw udaliśmy się do portu, gdzie odbyliśmy rejs statkiem, który stworzył możliwość obejrzenia szeregu wiatraków ułożonych wzdłuż linii brzegowej. Dowiedzieliśmy się, że mają one ważne znaczenie w bilansie energetycznym tego regionu i na dodatek ładnie komponowały się z nadmorskim krajobrazem. Po krótkiej przerwie na obiad, ruszyliśmy by odkrywać tajemnice miasta razem z naszym przewodnikiem. Miasto to zostało zbudowane w średniowieczu i cały styl architektury został zachowany, co wywołuje ogromne wrażenie. Miasto jest piękne, przypomina Wenecję, gdyż otoczone jest kanałami, którymi pływały łódki z turystami. Wieczór, podobnie jak poprzedni i następne, spędziliśmy na bardzo ciekawej i zabawnej rozmowie z Rumunami.
  
Środę spędziliśmy w centrum Brukseli. Po dojechaniu do centrum mieliśmy  trochę czasu wolnego więc udaliśmy się na dość skromny obiad i następnie  popędziliśmy na spotkanie z przewodnikiem, który oprowadził nas po mieście.  Wiele godzin spędziliśmy na chodzeniu i słuchaniu pana, który w języku  francuskim opowiadał o mieście. Jednym z miejsc zapadających w pamięć był  Wielki Plac. Znajdujące się przy nim kamienice zdobiły setki rzeźb  wzbudzających zachwyt starannymi 
wykończeniami i dbałością o drobiazgi. Bardzo  rozbawił nas symbol Brukseli - fontanna z figurką sikającego chłopca. Jego  podobizny można było zobaczyć na każdej wystawie w najróżniejszych postaciach,  nawet czekoladek i korkociągów. Jednak nic, nawet intrygujące figurki chłopca,  nie zbudzały w nas takiego wielkiego  entuzjazmu  jak sklepy z czekoladkami. Ich olbrzymia różnorodność ciastek i czekolad oraz eleganckie  opakowania sprawiały, że nie marzyłyśmy przez cały wyjazd niemal o niczym  innym. Długi pobyt w stolicy pozwolił nam również zintegrować się z innymi  uczestnikami projektu Comenius. Momentem, w którym szczególnie można było  zobaczyć przełamanie wszelkich barier i świetną komunikację była współpraca  wszystkich grup przy organizowaniu drogi powrotnej metrem do internatu, gdyż  musiał odbyć się na własną rękę. 
W czwartek po wykładach i chwili wytchnienia, pełni zapału ruszyliśmy na  najbardziej wyczekiwany punkt programu, na 
warsztaty czekolady. Oczekiwania  wobec warsztatów były duże, jednak zdecydowanie możemy stwierdzić, iż  rzeczywistość znaczenie je przerosła. Po instrukcjach przedstawionych przez  nauczyciela każdy z nas dostał specjalny rękaw, który napełnił płynną czekoladą  i zabrał się do dzieła. Zrobiliśmy trzy rodzaje czekoladek (każda innego  stopnia trudności). Była to niesamowita przygoda, która dostarczyła nam dużo  rozrywki i dużo nauczyła. Co najlepsze, po zakończeniu warsztatów mogliśmy  zabrać ze sobą wytworzone przez nas pyszności! Była to wspaniała nagroda za 2  godzinną pracę. Wieczorem miało miejsce uroczyste pożegnanie gości przy  kolacji, a następnie dyskoteka. Mimo dobrej zabawy nastrój robił się dość  ponury, gdyż trzeba było się pożegnać     
W ostatni dzień pobytu gdy grupy zaczęły wyjeżdżać, w internacie zrobiło  się cicho, pusto, lekko przerażająco, ale przede wszystkim... smutno. Tego dnia  drugi raz zwiedzaliśmy Brukselę. Miasto wciąż nas ciekawiło, ale zapał nie był  już ten sam. Brakowało nam wesołego towarzystwa innych grup, a szczególnie  rumuńskiej, z którą nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt. Nie wiedząc kiedy minął  cały ten czas, trzeba było się znów pakować i przygotowywać do powrotu. 
Czas, który spędziłyśmy w Belgii na pewno szybko nie wymaże się z naszej pamięci. Trudno uwierzyć, że nasza przygoda dobiegła końca. Wciąż mamy wrażenie jakbyśmy dopiero co przyjechały do internatu czekając na inne grupy. Ten wrześniowy tydzień zaowocował w naszym życiu wieloma znajomościami, które mamy nadzieję zostaną utrzymane, obaleniem stereotypów i mitów o domniemanych cechach różnych narodowości. Wywołał pozytywne emocje, które pozwoliły nam łatwiej zmierzyć się z całą górą czekających w szkole zadań i zaległości.
Powiatowy Zespół Szkół w Chojnowie
ul.Witosa 1
59-525 Chojnów